Wiesz, kiedy ostatnio usłyszałem o przekładni? Jak kumpel z warsztatu przybiegł z miną, jakby zobaczył duchy – jego reduktor dosłownie się rozsypał. Powód? Klasyka gatunku: zero smaru. A przecież wystarczyło trochę dbałości i odrobina zdrowego rozsądku – no i może mniej zaufania do teorii „sama się naoliwi”.
Nie smarujesz? Zabijasz! – czyli jak nie zostać seryjnym mordercą przekładni
